niedziela, 7 września 2014

Welcome to the...

Czasami lubię po prostu usiąść i ułożyć w myślach ze wspanialych chwil dobre wspomnienia. Zapamiętać dobre na dobre.
Wspomnienia takie, które ściaga się na ratunek w ciemne dni i obok muzyki, książek, seriali ogrzewają i wypelniają czas. Taką też rolę chyba mają zdjęcia. Przywozimy je z wakacji żeby pamiętać jak dobrze/fantastycznie/szalenie nam było. Na dworcu, w górach, na plaży, w dżunglach, zamkach, jaskiniach, na festiwalach, obozach...Nieważne czy w pociagach, samolotach, na rowerach, pieszo. Trzymamy je by pokazać innym, ale głównie aby pamiętać za miesiąc czy za 5 lat jak było, co było i powspominać, i mieć nadzieję na więcej. Rozbudzać radośc życia.

Mam na dysku tysiące zdjęć, mniej lub bardziej udanych. Kwiatów, drzew wszelakich, krokusów w dolinach, tej samej wydeptanej ścieżki w moim lesie, ludzi znajomych i nieznajomych, mojej pociesznej psiny i króliczka, dróg, ulic i rzeźb... Budynków szklanych i z kamienia. Autobusów, aut, rzek i nieba. Trochę tak zwanych selfie z przyjaciółmi. Zdjęcia fantastycznych rzeczy płynnych i stałych, które udało mi się spożyć. Niekoniecznie są to zdjęcia związane z wycieczkami czy wakacjami. Czasem to zwykły daily-life, codzienność.  Która często równie mocno wpływa na mnie, co inność, którą dostrzegam poza. To taka moje prywatna kolekcja świata. I nikt mi nie zabroni.
"I'm Emi and this is my life".


Urządzam spam na profilu na facebooku od dawna. Zdjęcia o tym, gdzie byłam, co zobaczyłam. Nie wszystko, ale lepszymi ujęciami lub ciekawszymi rzeczami lubie się dzielić. Aż zanadto. Mam coś na kształt miliona kont wszędzie. Flickry, tumblry, buzznet, deviantart wymarły i nawet ostatnio wykombinowałam jak urządzić spam na instagramie. 
Lubię to, co robię i lubię się dzielić radością. Kto nie lubi...

Chyba jednak czas żebym dała upust na staromodnym blogu. Miejscu, które nie wyskakuje ci codziennie na "ścianie". Do którego zagląda się kiedy ma sie ochotę, bez poczucia osaczenia/bez zażenowania, że autorka znowu spamuje. Jeżeli drogi czytelniku jesteś gotowy, możesz dobrowolnie czasem tu zajrzeć. To będzie mój pokoj różności. Serdecznie cię zapraszam. Mam tyle to pokazania...

Ludzi, miejsc, rzeczy, których możesz razem ze mną zobaczyć. Uprzedzę jedynie, że uwielbiam zdjęcia. Nie tylko jako "coś". Wyroslam z kiczowatych "pamiątek z podróży" made in china, jednak zamiast tego zbieram mase pozornie nic nie znaczących rzeczy. Kolory, faktury, kadry. Widocznie nigdy nie wyleczę się z fotografii. Przeciwnie kiedyś chciałabym żeby była moim chlebem powszednim. Dosłownie.

Z moim nowym kumplem nikonem planujemy podbić swoje własne serca. Ja jego na pewno, on moje już wygrał. [Tak, 5 lat robiłam zdjęcia prostokątnym kompakcikiem lub (o zgrozo) komórką i mam niewielkie wymagania, acz wielkie plany].  Ma to swoje plusy, o czym innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz